still life, decoration, culinary herbs

HOME STAGING kawalerki w weekend i 4 wieczory za 1 200 zł – szybka i tania metamorfoza mieszkania cz. 2

Jesteście ciekawi dalszego ciągu naszej szybkiej metamorfozy wrocławskiej kawalerki? Jeśli tak, zapraszam serdecznie do lektury ninjeszego artykułu.

Ostatnio przedstawiłam Wam, co zrobiliśmy w pierwszym pomieszczeniu, czyli przedpokoju. Dziś dowiecie się, jak wyglądała metamorfoza aneksu kuchennego i łazienki. Pokój zostawimy sobie na deser.

Aneks kuchenny

Aneks kuchenny jest de facto kontynuacją przedpokoju, a właściwie jest drugim przedpokojem (pomiędzy pierwszym a tym z aneksem kiedyś zamontowane były drzwi – pozostała drewniana futryna). Wymagał lekkiego liftingu, żeby sprawiał wrażenie bardziej nowoczesnego.
Zaczęliśmy od wyszorowania płytek na ścianie ze zlewem (lepiły się od tłuszczu) i przemalowania ich specjalną farbą na biało. Rozważana była również wymiana blatu i zlewu, ale po dokładnych oględzinach okazało się, że są w dobrym stanie i na razie odstąpiliśmy od tego pomysłu. Oczywiście wymieniona została stara kuchenka dwupalnikowa elektryczna (w mieszkaniu nie ma gazu), na dwie jednopalnikowe indukcyjne, aby łatwiej było utrzymać je w czystości (tę starą po roku użytkowania lokatorów musieliśmy wyrzucić – brak codziennego mycia doprowadził ją do ruiny), ale również w celu ograniczenia kosztów zużycia prądu. Poza tym, gdyby jeden palnik uległ zepsuciu, wymieniamy tylko jedną kuchenkę – nie dwie. Ciekawostką był fakt, że cena kuchenki jednopalnikowej była czterokrotnie niższa niż dwupalnikowej. Nie ukrywam, że to też był ważny argument przemawiający za takim rozwiązaniem.

Przed
Po
płyta indukcyjna

Wszystkie ściany zostały odświeżone białą (a jakże! :)) farbą, a nad i pod składanym stolikiem zastosowałam czarną tablicówkę. Zrobiłam to z dwóch powodów. Po pierwsze dla ciekawego efektu, gdyż półka zawieszona na tej części ściany została przemalowana na biało i ładnie kontrastowała z czarnym tłem. Po drugie dlatego, że wcześniejszy wariant z całą białą ścianą nie sprawdzał się przy lokatorach. Odnoszę wrażenie, że niektórzy najemcy są jak małe dzieci. Trzeba za nich myśleć i przewidzieć, gdzie tymi brudnymi łapkami jeszcze mogą sięgnąć i jak należałoby zabezpieczyć to miejsce, aby potem nie musieć przez miesiąc odkrywać pierwotnych kolorów ścian czy też odgruzowywać całego mieszkania.
Jednym zdaniem – tablicówka jest idealna do zabezpieczenia przed brudem oraz umycia, jak już zdarzy się czymś chlapnąć podczas przygotowywania, czy jedzenia posiłku.
Małą metamorfozę przeszły również stołeczki kuchenne. Ze zwykłych drewnianych taboretów w 10 minut przy użyciu odrobiny białej farby, którą malowaliśmy wcześniej kafelki, przeistoczyły się w nowoczesne, bardzo ostatnio modne, dwukolorowe egzemplarze. Gdybyśmy chcieli takie zakupić, musielibyśmy zapłacić minimum 100 zł za sztukę, a tak – 10 minut i 2 zł za farbę. Et voilà !

Przed
Po
Po

Inne elementy pozostawiliśmy w niezmienionym (jeśli nie liczyć szorowania) stanie. Szafki na naczynia, mikrofalówka, czy szafka we wnęce zasłonięta drewnianą żaluzją pozostały tam, gdzie pierwotnie się znajdowały.
Na koniec wymieniliśmy takie drobiazgi jak kosz na śmieci, ociekacz na naczynia. Dodaliśmy parę dodatków, bazylię w doniczce, kwiatek, nowy zestaw czarnych noży itd. Te wszystkie drobne zabiegi spowodowały, że część kuchenna nagle stała się przyjemniejsza i atrakcyjniejsza wizualnie, co sami możecie ocenić na zamieszczonych zdjeciach.

Łazienka

Z kuchni, czy też raczej z aneksu kuchennego, przechodzimy do łazienki. Dosłownie, ponieważ drzwi do niej znajdują się właśnie w tym przechodnim pomieszczeniu. Drzwi były w dobrym stanie. Drewniane, ładny kolor. Wystarczyło porządnie wyszorować (cóż za niespodzianka!).
W łazience natomiast czekało nas troszkę więcej pracy. Oprócz szorowania (fuj!), musieliśmy wymalować dosłownie wszystko. Sufit, ściany i kafle. Dodatkowo trzeba było odrestaurować brodzik prysznicowy, gdyż miał już drobne ubytki i mogła wdać się rdza. Zastosowaliśmy się do rad fachowców i wszystko udało się super odświeżyć. Wymienione zostały również spoiny silikonowe i dodaliśmy kilka ładnych (acz bardzo tanich) dodatków, które nadały przyjemny charakter przestrzeni.
Nie ukrywam, że najwięcej czasu i pracy pochłonęło malowanie płytek ściennych, które kojarzyły mi się z szaletem miejskim. Pomiędzy nałożeniem kolejnych warstw trzeba było czekać minimum 6h, a jak wiadomo, pracowaliśmy głównie wieczorami, więc nie było mowy o nałożeniu więcej niż jednej warstwy dziennie. Dodatkowo wiele godzin zajęło samo szorowanie łazienki. Każdy etap musiał być przeprowadzony w odpowiedniej dla siebie kolejności, bo wiadome jest, że nie wymalujemy brodzika, na który potem musimy wejść butami, żeby wymalować kafle naokoło niego, czy też nie nałożymy silikonu na brodzik, który jest jeszcze mokry od farby.
Jak widzicie doświadczenie logistyczne wyniesione z pracy w korpo produkcyjnym na coś się jeszcze przydało 🙂
Na samym końcu położyłam biały dywanik z IKEA (aż za 6 zł) i wiecie co? Właściciel po wyniesieniu śmieci do kontenera postanowił wejść do łazienki i umyć ręce. Jak możecie się domyślić, stanął brudnym (z błotem, bo to była jesień!) butem centralnie na środeczku tegoż dywanika. Nie będę opisywała, co kłębiło się w mojej głowie i jakie “kwieciste wiązanki” miałam ochotę podarować temu panu. Na szczęście dywanik dało się wyczyścić. Na szczęście dla tego pana oczywiście 🙂

Poniżej możecie zobaczyć efekty naszych starań oraz stan przed odświeżeniem. Szalet miejski został zastąpiony przyjemną, jasną acz minimalistyczną łazienką.

Przed
Po

Już wkrótce III część relacji. Zapraszam do śledzenia aktualności na Facebooku i lektury kolejnych wpisów.

Nie czytałeś części pierwszej relacji? Zobacz TUTAJ, jak przeprowadziliśmy metamorfozę przedpokoju.

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *